Pierwszokomunijny jubilat l¿ni¿ na czerwono przy lustrze w przedpokoju. Rower od chrzestnego by¿ najwspanialszym prezentem, o jakim mog¿am zamarzy¿, ale spodobä si¿ nie tylko mnie. Ojciec pöakomi¿ si¿ na sk¿adaka, zanim jeszcze zaköczy¿ si¿ biäy tydzie¿ i zanim zwi¿d¿y stokrotki w wianuszku z mirty.
Nigdy wcze¿niej nie miäam roweru, t¿umaczy¿am ojcu.
A on nigdy wcze¿niej nie kupi¿ rodzinie ziemi za miastem. Co z tego, ¿e móg¿ tam dojechä pekaesowskim "ogórkiem"? Mój rower b¿dzie w sam raz do poruszania si¿ po wsi, bo damka ledwo zipie.